- Zamiast
się uczyć jakichś zasranych tajników tarota, mogłabyś się przyłożyć do
treningów. – mruczałam pod nosem, wlokąc się do domu. Tak się złożyło, że na
miejsce zlecenia pojechałyśmy motorem. Gdy już dojechałyśmy, zaatakowało nas
sześciu Wyklętych, a wraz z nimi pokazało się także kilka Pożeraczy i eidolon.
W trakcie walki jeden z Wyklętych zniszczył nasz transport.
Wyszłybyśmy
bez szwanku, gdyby Margaret na treningach nie bujała w obłokach i przykładała
się bardziej do obrony siebie i innych. No, ale oczywiście ona uważała, że
tarot to lepsza broń.
Gdy byłam
zajęta Wyklętym, eidolon zaszedł mnie od tyłu. Moja parabatai była tak zagubiona w walce, że nie zdążyła mi pomóc.
Zmiennokształtny zaatakował mnie kataną.
Gdybym nie
robiła akurat uniku, ostrze odcięłoby mi rękę, a tak demonowi udało się tylko
mocno je rozciąć. Pomimo okropnego bólu, byłam w stanie walczyć dalej.
Tuż po
wyeliminowaniu wszystkich przeciwników, narysowałam sobie Iratze, które już działało, lecz rozcięta ręka wciąż bolała.
-
Przepraszam cię no! – blondynka podniosła głos. Na jej twarzy malowało się
poczucie winy.
I
prawidłowo.
- Dobra, wybaczę ci, ale… Pod jednym
warunkiem. – gdy to mówiłam, zaczął padać deszcz. Gdy spróbowałam przyspieszyć,
moją nogę przeszył ból. Musiałam sobie coś w nią zrobić, a Iratze jeszcze tam nie dotarło. Cholera jasna.
- Ale? – dopytywała się Margaret.
- Będziesz trenowała ze mną dwa razy w
tygodniu po dwie godziny… I koniec z tarotem.
Z jej ust
wyrwało się westchnienie. Czyli będzie ciężko.
- Dobrze. – uniosłam brwi ze zdziwienia. Tak
łatwo skapitulowała? Nie chciało mi się w to wierzyć. Za dobrze ją znałam, by
dać się nabrać. Byłam w stu procentach pewna, że nie skończy z tym kurewskim
tarotem.
- Cieszy mnie to. Pierwszy trening jutro
wieczorem. Muszę odpocząć. Ramię strasznie mnie boli. – rzuciłam ku niej znaczące
spojrzenie.
- Świetnie, wypominaj mi to, proszę bardzo! –
zatrzymała się, tupnęła ze złości nogą i wypruła przed siebie tak szybko, że z
miałam problem z dogonieniem jej. Gdy znowu spróbowałam przyspieszyć, ból nadal
przeszywał moją kostkę. Musiałam nadwyrężyć jakiś mięsień.
- Margie, poczekaj! – zawołałam za nią.
Deszcz lał się
z nieba strugami. Czułam, jak kolejne warstwy mojego ubrania przemakają, a to krępowało
moje ruchy. Poziom mojego zirytowania znacznie wzrósł.
Margaret nie
zatrzymała się. Oddalała się ode mnie szybkim krokiem.
Zaklęłam
siarczyście pod nosem i zaczęłam biec, ignorując ból w nodze. Jakoś dało się go
znieść.
Cholerne Iratze… Tak wolno leczyło moje kontuzje.
- Kurwa, Margaret! – wydarłam się. Zaczęłam ją
doganiać. Kiedy do jej uszu dotarł dźwięk moich szybkich kroków i plusk rozbryzgiwanej
wody, zatrzymała się, choć nadal stała tyłem.
- Przepraszam. Więcej nie będę. – położyłam jej
rękę na ramieniu. Chwilę stałyśmy, nie odrywając od siebie wzroku. W końcu na
jej usta wypłynął szeroki uśmiech.
- David u mnie nocuje. – opuściłam rękę. Moja
twarz z pewnością nie była w tym momencie tak promienna, jak jej. Miałam ochotę
warknąć ze złości.
-Jasne, nie ma sprawy. – lekko uniosłam kącik
ust.
Nie było mi
ani trochę do śmiechu.
~.~
Po powrocie
do domu szybko zaszyłam się w łazience.
Zrzuciłam z
siebie mokre rzeczy, weszłam pod prysznic i stałam przez dziesięć minut pod
strumieniem gorącej wody. Od razu zrobiło mi się przyjemniej.
Gdy już
ubrałam czystą bieliznę i luźną koszulkę do spania, zrobiłam sobie duży kubek
gorącej czekolady i zamknęłam się w swoim pokoju.
Margaret
poznałam, gdy miałam osiemnaście lat. Ona wtedy zaczynała treningi.
Wpadałyśmy
na siebie dość często, gdyż wtedy pomieszkiwałam jeszcze w Instytucie. Potem
okazało się, że rodzice zapisali mi niewielkie mieszkanie, w którym mogłam
zamieszkać. Nie czekałam długo: wyprowadziłam się w przeciągu tygodnia. Jednak
wciąż wpadałam odwiedzać Margaret, która się szkoliła.
Z rodzicami
nie rozmawiała od dawna – nie chcieli, by się szkoliła i mieli jej za złe to,
jakiego wyboru dokonała. Sami zrezygnowali z życia w świecie Cieni. Stali się
Przyziemnymi.
Żywiąc do
niej ogromną urazę, zerwali z nią wszelki kontakt. Nie dawali żadnego znaku
życia.
Od tego
momentu Margaret stała się dzieckiem Instytutu. Zniosła to dzielnie… A ja
pomagałam jej najbardziej, jak potrafiłam.
Z czasem
zaczęłyśmy spędzać ze sobą co raz więcej czasu, aż w końcu poczułyśmy, że
chcemy zostać parabatai.
Gdy
złożyłyśmy przysięgę, zaproponowałam Margaret wspólne mieszkanie. Nie miała nic
przeciwko.
W ten oto
sposób mój pokój został podzielony przez fachowców płytą gipsową, byśmy miały
więcej prywatności. Pozwalało nam to na przyprowadzanie do siebie innych
znajomych, czy chłopaków…
I tu
zaczynały się komplikacje.
Płyta, która
oddzielała nasze pokoje, była bardzo cienka. Słyszało się prawie każdy dźwięk
dobiegający z sąsiedniego pokoju. Dotyczyło to też uderzeń. Jeżeli któraś z nas
mocniej walnęła w ścianę po swojej stronie, u drugiej można to było poczuć.
Właśnie
dlatego nie cieszyłam się z przyjścia Davida.
Odpychając
od siebie wszelkie myśli, zapaliłam lampkę stojącą na stoliku koło łóżka i
sięgnęłam po książkę „Droga Cienia” Brenta Weeksa. Miała świetne recenzje w internecie.
Choć minęło tyle lat od jej wydania, wciąż dobrze się trzymała w rankingach.
Tak samo jak Harry Potter.
Popijając
gorącą czekoladę, zaczęłam czytać.
Deszcz tłukł
o szyby, wybijając szybki rytm. Dla mnie było to uprzyjemnienie czytania.
Uwielbiałam deszczową pogodę. Wprawiała mnie w melancholijny nastrój… W sam raz
na zaszycie się w pokoju z dobrą książką.
W sąsiednim
pokoju usłyszałam wesoły śmiech Margaret. Widocznie zaczynało się to, czego tak
bardzo nienawidziłam.
Westchnęłam
i jeszcze bardziej skoncentrowałam się na tekście.
Po kilku
minutach spokoju rozległ się dziewczęcy pisk zaskoczenia i męski pomruk
zadowolenia. Chryste… Moja przyjaciółka ma osiemnaście lat i w najlepsze
zabawia się ze swoim chłopakiem, a ja w wieku dwudziestu dwóch lat wciąż jestem
żelazną dziewicą… Niedługo rdzewiejącą.
Przewróciłam
oczami, zirytowana i zaciskając zęby ponownie zaczęłam czytać.
Znowu parę
minut ciszy.
Do tego
stopnia się wciągnęłam, że w momencie, gdy usłyszałam metaliczny szczęk,
podskoczyłam na łóżku.
Dzięki Bogu,
nie trzymałam w rękach kubka z czekoladą…
Zmarszczyłam
brwi. Co to był w ogóle za dźwięk?
Gdy się
powtórzył, rozległ się głos Margaret.
- Panie policjancie, jak tak można? Przecież
ja nic nie zrobiłam! Jestem taka bezbronna! – po tym zamiauczała jak kotka. Zakrztusiłam
się śliną. Na Anioła! On ją przypiął kajdankami…
Kiedy rozległ
się pierwszy jęk, potrząsnęłam głową i sięgnęłam po iPoda. Koniec. Nie miałam
zamiaru tego wysłuchiwać, bo aż się rzygać zachciało.
Co innego,
gdybym to była ja, ale…
Walnęłam się
ręką w czoło.
No tak! Bądź
zazdrosna, powodzenia.
Puszczając na cały regulator Bullet
For My Valentine „All this things I hate” kolejny raz wróciłam do czytania.
Miałam nadzieję, że więcej nie będę
musiała przerywać tej czynności… No, chyba że zachce mi się spać.
Przez słuchawki przepływały kolejne
dźwięki, a ja zachwycałam się nimi, jednocześnie chłonąc każde słowo z książki.
Zapowiadała się rewelacyjnie.
Po mniej więcej dziesięciu minutach
sielanka się skończyła. Poczułam, jak co chwilę drży ściana.
Tak się złożyło, że nasze łóżka
przylegały do płyty wezgłowiami w tym samym miejscu. Odczuwałam na
plecach każde uderzenie ich wyrka.
Ładnie ich
poniosło…
Miałam tego
serdecznie dosyć. Właśnie szykowałam się do odłożenia książki i wstania, gdy
coś uderzyło mnie w głowę.
Automatycznie
się za nią chwyciłam i skuliłam w rogu łóżka. Na palcach poczułam coś ciepłego
i wilgotnego.
No rzesz
kurwa…
Zerwałam się
z łóżka, ignorując potworne dzwonienie w uszach i zawroty głowy. Spojrzałam na
przedmiot, który mnie tak urządził.
No tak…
Na podłodze
leżała metalowa ramka ze zdjęciem, którą zawiesiłam niedawno nad swoim łóżkiem.
Panowie montujący płytę powiedzieli, że nie widzą zastrzeżeń przed wbijaniem w
nią niewielkich gwoździków, by coś powiesić.
Zaklęłam
siarczyście i trzymając się jedną ręką za głowę, drugą zaczęłam napieprzać w
ścianę.
- Przystopujcie kurwa, bo David wyjdzie stąd z
obciętym kutasem! Przysięgam, że mu go utnę. Potem sobie go przybiję gwoździem
do ściany jako łup wojenny, kurwa! A ty zostaniesz przykuta do tego łóżka,
dopóki mi się nie znudzi! – darłam się tak, że zaczęło mnie boleć gardło.
Dookoła
zapanowała cisza. Nawet nie zauważyłam, kiedy słuchawki wypadły mi z uszu.
Teraz zwisały kilka centymetrów nad podłogą, a iPod leżał gdzieś w pościeli.
Rozejrzałam
się po pokoju w poszukiwaniu steli, a gdy ją znalazłam, stanęłam przed lustrem
i narysowałam sobie Znak Leczący na szyi. Bardzo szybko się wchłonął.
Wyszłam z
pokoju totalnie wściekła i szybkim krokiem przebyłam drogę do łazienki. Drzwi
zamknęłam na zasuwkę.
Gdy rana
zagoiła się porządnie, umyłam głowę, a potem zawinęłam włosy w ręcznik. Usiadłam
na zamkniętym sedesie i oparłam ręce o kolana.
Rozległo się
pukanie do drzwi.
- Viviene? – Margaret mówiła niepewnym głosem.
- Teraz to spierdalaj! – wydarłam się. - I kupujesz nowy motor, nieuku! – w tym
momencie miałam ochotę ją zabić.
- Vivi nooo…
Przepraszam cię.
- W dupę sobie te przeprosiny wsadź. –
burknęłam i wstałam z kibla. Podeszłam do drzwi, odsunęłam zasuwkę i nie
zważając na to, że Margaret stoi po drugiej stronie i opiera się o nie,
otworzyłam.
Dziewczyna
odskoczyła w tył.
- O co ci chodzi? – zapytała.
- Proszę cię, nie zadawaj debilnych pytań. –
warknęłam.
- Ty jesteś zazdrosna? – zapytała, a gdy nie
odpowiedziałam, parsknęła śmiechem.
To jeszcze
bardziej mnie rozwścieczyło.
- Proszę
bardzo, śmiej się dalej. – weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam jej drzwiami
przed nosem. Odwinęłam ręcznik, wytarłam włosy i rzuciłam się na łóżko.
Niespodziewanie po moich policzkach popłynęły łzy. Nic z nimi nie robiłam. Po
prostu pozwoliłam im znaleźć ujście.
Nie wiem
dlaczego, ale w tym momencie przypomniała mi się śmierć rodziców.
Usnęłam,
myśląc o nich.
aaaaaaaa padłam jak doszłam do "łupu wojennego, ku*wa!" na miejscu Viv zachowałabym się tak samo. zajebisty rozdział :D
OdpowiedzUsuńTe teksty były super :P Podoba mi się sarkazm i wybuchowość Viv :P Intryguje mnie dalszy wątek :D
OdpowiedzUsuńYEEAAAAH!!! Czekanie się opłaciło :D Cały rozdział czytałam z bananem na twarzy :P A tak w ogóle: Bullet For My Valentine „All this things I hate” - zabebiste :D
OdpowiedzUsuńOł gad totalnie się utożsamiam z Viviene :D Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńBombowy rozdział :)
OdpowiedzUsuń