poniedziałek, 3 września 2012

Symeon Suursiga – Rozdział pierwszy

Od razu, gdy wszedłem do sklepu poczułem ciężki zapach metalu. Czy metal ma zapach? Kij z tym. Dookoła otaczały mnie półki z bronią: począwszy od mieczy, sztyletów, kuszy, a skończywszy na pistoletach ze srebrnymi nabojami, granatami z wodą święconą czy najeżonymi kolcami maczugami. Ojciec mówił, że wygląda to zabójczo i choć raz miał rację. Wyciągnąłem spod lady berdysz i zacząłem go polerować, nucąc pod nosem nieśmiertelny przebój „Highway to Hell”. Teraz ludzie wolą słuchać tej Justiny Bimber czy innych jazgoczących wiedźm.
- Co się ze światem porobiło – pokręciłem głową. Ze strony drzwi dobiegł upierdliwy świergot dzwonka, znak, że przyszedł klient. Przypomniałem sobie porady z książki „Jak być uprzejmym i kochać innych”. Przywołałem na twarz elegancki uśmiech nr 4 „Zawsze chętny do pomocy” i powiedziałem miłym tonem:
- Witamy w sklepie „Róg Tęczowego Jednorożca” – udało mi się nawet nie skrzywić, – Czego sobie pan życzy?
-Po**ebało cię człowieku?
No tak ktoś próbuje być miły, a tu takie chamstwo. Nie tak będziemy sobie pogrywać.
- Czego?
- Chcę kupić broń. – Dobiegła mnie odpowiedź. Krzywym okiem zerknąłem na kolesia stojącego przed ladą. Czarownik i do tego paskudny. Wyglądał gorzej niż moja mamuśka, a to był niezły wyczyn. Był niski, chudy, ubrany w jakieś kolorowe łachmany, które pewnie miały tworzyć efekt „kolorowego motyla”, a jego oczy miały barwę jaskrawej czerwieni. A co najgorsze był RUDY!
- Na tak myślałem, że chce pan kupić spłuczkę do kibla nowej generacji.
- Eee. Co? – Debil…
- Koleś, słuchaj. Przychodzisz do sklepu z bronią i jak myślisz, co tam sprzedają? – W głowie miałem obraz ryżego z wbitym w łeb toporem. Oddychaj kochany, spokojnie… - Jaką chcesz broń.
- Taką, żeby zabijać! – Nosz do jasnej cholery! Czy ten koleś zwiał z wariatkowa? Nie, nawet tam nie ma takich debili.
- To znaczy, jaką dokładnie? – Wycedziłem.
- Super broń, żeby zdobyć władzę nad światem! I pozbyć się tych przeklętych Nocnych Łowców, siejących zamęt i strach na naszej planecie. Bez nich świat byłby lepszy, a życie piękniejsze! – No, no filozof mi się trafił.
- Spójrz mi w oczy i słuchaj, ty śmierdzący bobku mamuta. Nie mam takiej broni na składzie, a nawet gdybym miał, to bym ci jej nie sprzedał. Nie cierpię tych nabzdyczonych Nocnych Łowców, ale doskonale wiem, że potrafią być jak wrzód na tyłku, gdy im się szkodzi, a ja nie chcę żeby bolał mnie tyłek, gdy będę siedział w barze…
Gość przerwał mi i piskliwym głosikiem zaczął zawodzić:
- Ty nie wiesz, kim ja jestem! – Oślizłym upierdliwym padalcem z kompleksem wyższości? – Mam wysoko postawionych znajomych! Zniszczę cię!
 Tak! No to zobaczysz! Spod lady wyciągnąłem mój niezawodny karabin Winchester i wrzasnąłem:
- Bierz dupę w troki i zjeżdżaj stąd zanim nafaszeruję Cię ołowiem, ty potomku bezzębnej poczwary! Będę liczył do dziesięciu! Raz, dwa…
Czarownik zrozumiał aluzję i zaczął uciekać. Dobry był, chyba pobił rekord Usaina Bolta na 100 metrów. Na koniec rzucił tylko ze łzami w oczach:
- Jak mogłeś obrazić mojego tatusia, ty pijaczyno!
Ja pijaczyna?! Kłamstwo! Mam tylko jakąś chorobę filipińską, którą matka, ta spróchniała lampucera przywiozła z zagranicznych wojaży. A biednemu synowi nie chce pomóc, jędza.
Westchnąłem i wziąłem gazetę, którą ta ruda paskuda zostawiła.
„Kolejne morderstwo w NY! Niezwykle tajemnicza sprawa! Nocny Łowca znaleziony martwy!” – Głosił napis na okładce „Paranormalnego Tygodnia”. Nudy. Zacząłem przewracać strony. „Niezawodny żel do włosów! Kupuje go sam Wysoki Czarownik Brooklynu”. Na Razjela… „Tajna pasja Luka Graymarka – hodowla kur”. No tak przecież wilkołaki muszą coś jeść. „Wybory najseksowniejszego Nocnego Łowcy wszechczasów, FINAŁ: Will Herondale kontra Jace Herondale”. Na Kielich Valentina, co to za szmatławiec! Rzuciłem gazetę do kosza. Ha! Za trzy punkty!
Do końca dnia było już spokojnie, jeśli nie liczyć łysych wyrostków, wyposażonych w farby w sprayu, którzy zdecydowali, że należy upiększyć szyld mojego sklepu. Normalnie sam bym się z nimi zgodził, ale byłem w złym nastroju, więc pomachałem im berdyszem przed nosem. Od razu porzucili swój pomysł – to się nazywa siła perswazji.

*****

Po pracy powlokłem się do knajpy „Red Pig”. Jej właścicielem był Rick, który pozował na wikinga, mimo że był rodowitym Amerykanem. Był wysoki i postawny, miał brązowe kudły, a gęstą brodę nosił związaną w warkocz. Nawet latem nosił skóry i baranie kubraki, a na głowie miał rogaty hełm. Jego największym idolem był Loki. Nad łóżkiem miał nawet plakat z Tomem Hiddlestonem, co zdradził mi w sekrecie. Mimo dziwnych upodobań był spoko gościem i serwował bimber własnej roboty, oczywiście spod lady. Mocne cholerstwo - 89 promili.
- To, co zwykle – rzuciłem. Rick łaskawie oderwał wzrok od kufla, który właśnie czyścił.
- Zły dzień? – Spytał, nalewając mi piwa.
- Daj spokój! – Machnąłem ręką – lepiej powiedz, czy są jakieś nowe wieści.
Rick powoli powiódł wzrokiem po knajpie. Było dość wcześnie, więc przy stolikach nie było zbyt wielu klientów. W najciemniejszym kącie siedział tłustowłosy wampir, powoli sączący Blond Mary i para wilkołaków tonąca w namiętnym uścisku. Gdy „Wiking” zobaczył, że nikt nie podsłuchuje pochylił się do mnie i wyszeptał:
- Ktoś morduje Nocnych Łowców…
- Co z tego? – Spytałem – ich nie obchodzi nasz los, więc, po jakiego ciorta mi ta wiedza?
- Na mieście mówią – Rick jeszcze zniżył głos, – że to sprawka Lucyfera…
- Hahahahha! Chyba jaja se robisz! Mówisz, że TEN Lucyfer morduje Nocnych Łowców? Bzdura!
Rick wzruszył ramionami:
- Nie chcesz nie wierz, ja tylko powtarzam, co mówią inni.
Westchnąłem i wróciłem do picia. Czego to ludzie nie wymyślą? Teraz artykuły z „Paranormalnego Tygodnia” wydały mi się całkiem inteligentne.

*****

Było już dobrze po północy, gdy chwiejnym krokiem wracałem do domu. Miałem jeden cel – niepostrzeżenie dotrzeć do łóżka i zasnąć. Ale prawdę mówią ci, którzy twierdzą, że los to zwykły ch*j. Wchodząc do przedpokoju potknąłem się o stolik i wazon „pamiątka po cioci Zybercie” przewrócił się i spadł na ziemię, efektownie rozpadając się na kilkanaście małych ostrych części. Zafascynowany patrzyłem na to niecodzienne zjawisko do czasu, gdy dobiegł ryk rozwścieczonej smoczycy.
- Ty stary jełopie! Ludzie już śpią o tej porze, ty zapijaczony łachmyto! A co to jest? – Starucha spojrzała na podłogę.
- Waaazzonikk – wymamrotałem – A ty niiee jeeesteś czczczłowiekiem.
- To pamiątka! Po ciotce! Ma wartość sentymentalną!
- Seeerio? To suppper – hamując nadchodzące mdłości powlokłem się po schodach. Na szczycie odwróciłem się do matki i z uśmiechem nr 7 „Chodząca niewinność” powiedziałem – Dobranoc kochana mamusiu.
A ta rycząca hydra zamiast odpowiedzieć rzuciła we mnie stolikiem. Na szczęście zdążyłem się uchylić.
- Co za los – mruknąłem – Jesteś niemiły, źle. Jesteś uprzejmy, jeszcze gorzej. Echh.
W melancholijnym nastroju rzuciłem się na łóżko i od razu zasnąłem.


Martinaza

9 komentarzy:

  1. rozwaliła mnie justina bimber i inne jazgoczące wiedźmy xD rozdział cudowny. śmiałam się jak nawiedzona, aż facet dziwnie na mnie popatrzył ;) nie mogę się doczekać kolejnej dawki przygód Symeona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajna pasja Luka Graymarka – hodowla kur - hahaha :D Jesteś boska :D
    JimmyK

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się w tym rozdziale :D Gazeta bezbłędna ;P A Symeon jest mega! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha xD Zarąbisty rozdział! Bez przerwy mi się morda cieszyła :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. „Highway to Hell”- uwielbiam kawałek, kojarzy mi się z jednym skeczem kabaretu "Dno" :P i Justina Bimber - padłam xD "Bierz dupę w troki i zjeżdżaj stąd zanim nafaszeruję Cię ołowiem, ty potomku bezzębnej poczwary! Będę liczył do dziesięciu! Raz, dwa…" - a tutaj chyba inspirowałaś się Kevinem co? :P „Tajna pasja Luka Graymarka – hodowla kur” - ja pierniczę, skąd Ty bierzesz te pomysły? :P W domu mają mnie za wariatkę, bo to bawi mnie do łez :P Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha uwielbiam go! I do tego Rick fan Lokiego :D Świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaką chcesz broń.
    - Taką, żeby zabijać!- rozwaliło mnie to... ach ci amatorzy...
    ty śmierdzący bobku mamuta./ Jak mogłeś obrazić mojego tatusia, ty pijaczyno!/ Tajna pasja Luka Graymarka – hodowla kur” / wkleiłabym tu cały teks, jest świetny ! Jebłam.
    LOOOOOOOOOKKKKKKKKKIIIIIII !!!!!!
    kOCHAM SYMEONA. Jest BOSKI !!!
    ~DziejeSie

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega postać! Skąd ty bierzesz te pomysły dziewczyno? To jest genialne, a teksty są bezbłędne ;D Symeon od dzisiaj został moim guru ;D

    OdpowiedzUsuń