Siedzę
w samolocie do NY kiedy dopada mnie wspomnienie, straszne i bolesne.
Widzę jej twarz skąpaną w nikłym świetle księżyca. Jest martwa
i pusta. Jak u lalki. Ale jeszcze dzień temu wyrażała tyle
radosnych emocji. Żartowałyśmy, a ja wepchnęłam ją w błoto.
„-
Wiesz, ten Dean jest taki słodki.. A jaki ma piękny uśmiech.
Aww... - zachwyca się Rose z rozmarzonym wyrazem twarzy. Dean zawsze
jej się podobał i marzyła aby z nim chodzić. Od kiedy są parą
czyli od trzech miesięcy codziennie wysłuchuję o jego urodzie,
inteligencji i poczuciu humoru. Chociaż jak na mój gust kamień
jest od niego zabawniejszy. Jednak widząc jaka Rose jest szczęśliwa
nie mam zamiaru jej tego mówić.
-
Ma takie boskie ciało, a w łóżku... – zaczyna ale nie zdąży
skończyć bo ląduje w błocie – Co do cholery?! Przez ciebie mam
błoto we włosach.- woła za mną, a ja śmiejąc się biegnę przed
siebie wiedząc, że zaraz zacznie mnie gonić.
-
Przepraszam słonko, ale nie mam najmniejszego zamiaru słuchać jaki
jest w łóżku. I tak już zdecydowanie za dużo wiem o jego
umiejętnościach – odpowiadam z wielkim bananem na twarzy.
-
Osz ty! I tak cię złapię, a wtedy usłyszysz jeszcze więcej! -
zbiera się z kałuży i zaczyna mnie gonić. Wiem, że nie uda jej
się mnie złapać, jest w końcu „tylko” wilkołakiem, a ja
Nocną Łowczynią, chociaż nie trenuję prawie w ogóle . Zwalniam
więc, a ona skacze mi na plecy przygwożdżając mnie do podłoża i
smarując mi twarz błotem.- Ponoć maseczki błotne poprawiają
urodę co ci się zdecydowanie przyda- żartuje smarując mi twarz
brązową mazią.
Kiedy
już kończymy się wygłupiać ruszamy w stronę miasteczka. Po
dotarciu do skrzyżowaniu rozstajemy się, a każda idzie w kierunku
swojego domu.„
Dlaczego
ją wtedy zostawiłam? Zawsze ją odprowadzałam. Tylko ten jeden
jedyny raz tego nie zrobiłam i okazało się to być moim
największym błędem.
”Docieram
do domu i od razu biegnę wziąć ciepłą kąpiel. Kiedy już leżę
w wodzie dzwoni telefon. Wiadomość którą zaraz usłyszę zmieni
całe moje życie, ale jeszcze o tym nie wiem.
-
Czy jest u ciebie Rose? - pyta roztrzęsionym głosem matka
dziewczyny.- Nie wróciła jeszcze do domu i martwimy się o nią.
Ash, czy jest z tobą Rosemarie?
Już
wtedy wiem, że coś jej się stało i na pewno nie było to nic
dobrego.
-
Nie ma jej, ale proszę się nie martwić znajdę ją!- wołam
wyskakując z wanny i szybko narzucam na siebie ubrania.
Przez
godzinę biegam po słabo oświetlonych uliczkach. W końcu instynkt
zaprowadza mnie na łąkę gdzie przed dwoma godzinami śmiałyśmy
się i wygłupiałyśmy. I tu ją znajduję. Leży w wysokiej trawie
wyglądając jakby zasnęła. Jednak nie oddycha, a jej ciało jest
zimne. Wiem, że to nie przypadek. Rose była zdrową, młodą
podziemną, której nie byłby w stanie zabić zwykły przyziemny, a
także nie zmarłaby z przyczyn naturalnych. To było zabójstwo,
starannie zaplanowane bez żadnych śladów.
Przez
kolejne kilka dni planuję pogrzeb przyjaciółki i szukam
jakichkolwiek poszlak odnośnie jej zabójcy. W końcu po sześciu
dniach poszukiwań znajduję informację która może pomóc mi
znaleźć tego drania. Wśród podziemnych chodzą pogłoski o
podobnych morderstwach w NY. Mimo że to niepotwierdzone plotki od
razu postanawiam tam jechać. Być może to jest właśnie to czego
szukam. Pakuję się i wyjeżdżam mimo sprzeciwu rodziców.”
Obiecuję
ci Rose, że znajdę odpowiedzialnego za twoją śmierć...
Asik955
Zemsta dodaje ludziom skrzydeł :>
OdpowiedzUsuńCiekawie :D
JimmyK
Interesująca historia, którą łatwo jest sobie wyobrazić :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada :D
OdpowiedzUsuń