Przemierzając ulicę w celach nocnego patrolu, nie spodziewałem się spotkać niczego zadziwiającego. Jak zwykle miałem okazję odesłać kilka niegrzecznych demonów do swoich wymiarów, noc jak każda inna. Ulica za ulicą upewniałem się, że dzielnica miasta, która została mi dzisiaj wyznaczona, jest względnie bezpieczna. Moje zmysły były maksymalnie wyostrzone, nie udałoby się tego osiągnąć bez pomocy Znaków. Niejednokrotnie tej nocy niewerbalnie przeklinałem pogodę. Naprawdę nie ułatwiała mi pracy, lejące się z nieba strugi deszczu i dość niska temperatura dawały się we znaki. Na szczęście – pomyślałem – jeszcze tylko kilka przecznic i wrócę do Instytutu.
Nagle coś zwróciło moją uwagę. Nad jednym ze ślepych zaułków, pomiędzy dwoma zniszczonymi fabrykami, powolne koła w powietrzu zataczał Demon Tengu. Musiałem przyznać, że nie często dane mi było spotkać tego właśnie demona, gdyż był on wysyłany tylko w konkretnym celu. Kreatura, która kształtem przypominała ptaka z kilkoma ludzkimi elementami, służyła swoim panom, dostarczając różne obiekty - rzeczy lub osoby ze świata podziemnego. Nie byłoby to niczym niezwykłym, gdyby nie fakt, że pod ptaszyskiem na chodniku kuliła się dziewczyna, niewątpliwie przyziemna. To mnie właśnie zaintrygowało, demony te nigdy nie atakowały ludzi, a ten wyraźnie przymierzał się do złapania w swe szpony człowieka.
Nie myśląc ani chwili dłużej skierowałem się w stronę Demona Tengu. Widziałem, że w tej chwili czuje się całkowicie bezpieczny, a najmniej oczekiwany przez niego atak to ten z góry. Przecież to on zawsze jest ponad wszystkimi. Wspinając się po drabince pożarowej, kątem oka obserwowałem dziewczynę. Na początku skulona, wyraźnie się trzęsła, ale kiedy byłem w połowie drogi między ziemią, a demonem, wyprostowała się, uważnie śledząc każdy ruch ptaszyska. Przesuwała się powoli do jednej ze ścian, w kierunku starego kontenera. Mądra dziewczyna – pojawił się w mojej głowie komentarz. W tej samej chwili, w której demon znacznie obniżył lot, skoczyłem na niego, lądując dokładnie między jego wielkimi skrzydłami. Nie czekając, aż sam zainteresowany zda sobie sprawę z dodatkowego towarzystwa, wyciągnąłem zza pasa dwa serafickie noże i wypowiedziałem ich imiona. Mimo pokaźnych rozmiarów, wcale nie tak trudno było go zabić – jego ludzkie elementy były jednocześnie słabymi punktami. Miejsce, w którym skrzydła łączyły się z korpusem, było narażone na zranienia, ale tylko po zewnętrznej stronie, na szczęście dla mnie – pomyślałem, a na mojej twarzy wykwitł ironiczny uśmieszek. Te stworzenia zupełnie nie spodziewają się ataku z góry. Bez chwili zastanowienia, z ogromną szybkością, wbiłem i przeciągnąłem ostrze po prawej stronie wspomnianego miejsca. Moment później zrobiłem to samo po przeciwnej stronie, drugi sztylet zagłębiając po rękojeść w ciele kreatury i zeskoczyłem. Tengu z ogłuszającym wrzaskiem obrócił się wokół własnej osi i wraz z duszącym dymem zniknął, nie uderzając nawet o ziemię. Dobra robota – pochwaliłem się w myślach. W końcu coś bardziej ekscytującego niż kilka Pożeraczy. W moich żyłach żywo krążyła adrenalina, a w oczach tańczyły ogniki.
Obróciłem się i po raz pierwszy dokładniej przyjrzałem się dziewczynie. Nie była wysoka, miała nieco ponad 160 cm wzrostu, smukłą sylwetkę, zaokrągloną w odpowiednich miejscach, których żaden mężczyzna by nie pominął, długie do pasa falujące, czekoladowe włosy. Na smukłą twarz opadało kilka niesfornych kosmyków, jej usta ułożyły się w małe ‘o’, a ona sama patrzyła na mnie niebieskimi oczami w kształcie migdałów. Oceniałem jej wiek na około 20 lat.
Analizując jej wygląd, zastanawiałem się, czego u licha chciał od niej Demon Tengu. Rozejrzałem się dookoła i stwierdziłem, że jest już bezpieczna. Już miałem się odwrócić, kiedy podniosła rękę i zamachała mi przed twarzą, wypowiadając jakieś słowa. Moje ciało momentalnie zesztywniało. Dlaczego ona mnie widziała? Znaki powinny całkowicie osłonić mnie przed wzrokiem przyziemnych.
- Przepraszam, mówiłaś do mnie? - Zapytałem.
- A widzisz tutaj jeszcze kogoś? – Usłyszałem retoryczne pytanie z domieszką ironii. – Chciałam ci tylko podziękować, nie mam pojęcia co TO było, ale uratowałeś mi życie, tak więc, dzięki.
- Eeeee, to jakaś wielka odmiana orła, słyszałem o tym w wiadomościach… Zresztą, nieważne. Masz ochotę na drinka? – Pod wpływem chwili zadałem pytanie i natychmiast miałem ochotę uderzyć się w głowę. Mocno. Pójście do baru, z przyziemną, bez podawania jakichkolwiek informacji? To nie mogło się dobrze skończyć, ale nie mogłem już cofnąć wypowiedzianych słów.
- Orzeł takiej wielkości? Oczywiście – prychnęła. – Ale chętnie pójdę na drinka, dobrze mi zrobi.
W ciszy skierowaliśmy się w bardziej ruchliwe ulice i na chybił trafił wybraliśmy pierwszy klub, z którego dobiegała dudniąca muzyka. Idealnie, hałas będzie dobrym powodem, by uniemożliwić rozmowę. Moich uszu dobiegła ostatnio zbyt często nadużywana w odbiornikach melodia, z ambitnym tekstem 'Can you blow my whistle baby'. Lubię muzykę przyziemnych, ale akurat ten rodzaj nie przoduje w moich własnych rankingach.
W barze dziewczyna zamówiła dwa napoje, a ja zapłaciłem, a następnie przyniosłem do stolika. Drinka wychyliłem na raz, ona natomiast sączyła swój powoli. Nie odzywaliśmy się ani słowem. Kiedy skończyła, podniosłem się z miejsca z zamiarem wyjścia i poczułem na ręce lekki uścisk. Nachyliłem się.
- Zobaczymy się jeszcze? – Ledwo zrozumiałem słowa, muzyka mocno utrudniała komunikację. Mimo to zarejestrowałem przyjemną barwę jej głosu. Po chwili zastanowienia kiwnąłem twierdząco. – Tutaj, jutro, o 20:00. Mam na imię Lexine. - Jack – odpowiedziałem, po czym spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę i ruszyłem w stronę wyjścia. Sam do końca nie wiedząc, czy dotrzymam obietnicy. To wszystko było podejrzane, nie wiem skąd, ale byłem pewny, że jest przyziemną, która z jakiegoś powodu widziała mnie oraz demona. Wychodząc, odwróciłem się i przeczytałem nazwę klubu - „Mystic”. Z głową pełną myśli wracałem do Instytutu.
Dillay
Nagle coś zwróciło moją uwagę. Nad jednym ze ślepych zaułków, pomiędzy dwoma zniszczonymi fabrykami, powolne koła w powietrzu zataczał Demon Tengu. Musiałem przyznać, że nie często dane mi było spotkać tego właśnie demona, gdyż był on wysyłany tylko w konkretnym celu. Kreatura, która kształtem przypominała ptaka z kilkoma ludzkimi elementami, służyła swoim panom, dostarczając różne obiekty - rzeczy lub osoby ze świata podziemnego. Nie byłoby to niczym niezwykłym, gdyby nie fakt, że pod ptaszyskiem na chodniku kuliła się dziewczyna, niewątpliwie przyziemna. To mnie właśnie zaintrygowało, demony te nigdy nie atakowały ludzi, a ten wyraźnie przymierzał się do złapania w swe szpony człowieka.
Nie myśląc ani chwili dłużej skierowałem się w stronę Demona Tengu. Widziałem, że w tej chwili czuje się całkowicie bezpieczny, a najmniej oczekiwany przez niego atak to ten z góry. Przecież to on zawsze jest ponad wszystkimi. Wspinając się po drabince pożarowej, kątem oka obserwowałem dziewczynę. Na początku skulona, wyraźnie się trzęsła, ale kiedy byłem w połowie drogi między ziemią, a demonem, wyprostowała się, uważnie śledząc każdy ruch ptaszyska. Przesuwała się powoli do jednej ze ścian, w kierunku starego kontenera. Mądra dziewczyna – pojawił się w mojej głowie komentarz. W tej samej chwili, w której demon znacznie obniżył lot, skoczyłem na niego, lądując dokładnie między jego wielkimi skrzydłami. Nie czekając, aż sam zainteresowany zda sobie sprawę z dodatkowego towarzystwa, wyciągnąłem zza pasa dwa serafickie noże i wypowiedziałem ich imiona. Mimo pokaźnych rozmiarów, wcale nie tak trudno było go zabić – jego ludzkie elementy były jednocześnie słabymi punktami. Miejsce, w którym skrzydła łączyły się z korpusem, było narażone na zranienia, ale tylko po zewnętrznej stronie, na szczęście dla mnie – pomyślałem, a na mojej twarzy wykwitł ironiczny uśmieszek. Te stworzenia zupełnie nie spodziewają się ataku z góry. Bez chwili zastanowienia, z ogromną szybkością, wbiłem i przeciągnąłem ostrze po prawej stronie wspomnianego miejsca. Moment później zrobiłem to samo po przeciwnej stronie, drugi sztylet zagłębiając po rękojeść w ciele kreatury i zeskoczyłem. Tengu z ogłuszającym wrzaskiem obrócił się wokół własnej osi i wraz z duszącym dymem zniknął, nie uderzając nawet o ziemię. Dobra robota – pochwaliłem się w myślach. W końcu coś bardziej ekscytującego niż kilka Pożeraczy. W moich żyłach żywo krążyła adrenalina, a w oczach tańczyły ogniki.
Obróciłem się i po raz pierwszy dokładniej przyjrzałem się dziewczynie. Nie była wysoka, miała nieco ponad 160 cm wzrostu, smukłą sylwetkę, zaokrągloną w odpowiednich miejscach, których żaden mężczyzna by nie pominął, długie do pasa falujące, czekoladowe włosy. Na smukłą twarz opadało kilka niesfornych kosmyków, jej usta ułożyły się w małe ‘o’, a ona sama patrzyła na mnie niebieskimi oczami w kształcie migdałów. Oceniałem jej wiek na około 20 lat.
Analizując jej wygląd, zastanawiałem się, czego u licha chciał od niej Demon Tengu. Rozejrzałem się dookoła i stwierdziłem, że jest już bezpieczna. Już miałem się odwrócić, kiedy podniosła rękę i zamachała mi przed twarzą, wypowiadając jakieś słowa. Moje ciało momentalnie zesztywniało. Dlaczego ona mnie widziała? Znaki powinny całkowicie osłonić mnie przed wzrokiem przyziemnych.
- Przepraszam, mówiłaś do mnie? - Zapytałem.
- A widzisz tutaj jeszcze kogoś? – Usłyszałem retoryczne pytanie z domieszką ironii. – Chciałam ci tylko podziękować, nie mam pojęcia co TO było, ale uratowałeś mi życie, tak więc, dzięki.
- Eeeee, to jakaś wielka odmiana orła, słyszałem o tym w wiadomościach… Zresztą, nieważne. Masz ochotę na drinka? – Pod wpływem chwili zadałem pytanie i natychmiast miałem ochotę uderzyć się w głowę. Mocno. Pójście do baru, z przyziemną, bez podawania jakichkolwiek informacji? To nie mogło się dobrze skończyć, ale nie mogłem już cofnąć wypowiedzianych słów.
- Orzeł takiej wielkości? Oczywiście – prychnęła. – Ale chętnie pójdę na drinka, dobrze mi zrobi.
W ciszy skierowaliśmy się w bardziej ruchliwe ulice i na chybił trafił wybraliśmy pierwszy klub, z którego dobiegała dudniąca muzyka. Idealnie, hałas będzie dobrym powodem, by uniemożliwić rozmowę. Moich uszu dobiegła ostatnio zbyt często nadużywana w odbiornikach melodia, z ambitnym tekstem 'Can you blow my whistle baby'. Lubię muzykę przyziemnych, ale akurat ten rodzaj nie przoduje w moich własnych rankingach.
W barze dziewczyna zamówiła dwa napoje, a ja zapłaciłem, a następnie przyniosłem do stolika. Drinka wychyliłem na raz, ona natomiast sączyła swój powoli. Nie odzywaliśmy się ani słowem. Kiedy skończyła, podniosłem się z miejsca z zamiarem wyjścia i poczułem na ręce lekki uścisk. Nachyliłem się.
- Zobaczymy się jeszcze? – Ledwo zrozumiałem słowa, muzyka mocno utrudniała komunikację. Mimo to zarejestrowałem przyjemną barwę jej głosu. Po chwili zastanowienia kiwnąłem twierdząco. – Tutaj, jutro, o 20:00. Mam na imię Lexine. - Jack – odpowiedziałem, po czym spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę i ruszyłem w stronę wyjścia. Sam do końca nie wiedząc, czy dotrzymam obietnicy. To wszystko było podejrzane, nie wiem skąd, ale byłem pewny, że jest przyziemną, która z jakiegoś powodu widziała mnie oraz demona. Wychodząc, odwróciłem się i przeczytałem nazwę klubu - „Mystic”. Z głową pełną myśli wracałem do Instytutu.
Dillay
świetny prolog. super ci wyszło opisanie tego z perspektywy faceta :) nasz rodzynek w cieście staje się coraz bardziej intrygujący. czekam na jakieś love story z jego udziałem :D
OdpowiedzUsuńDziwna ta dziewczyna :D Zaprosił ją na driniacza przystojniak i nic nie gadała(i jeszcze mimo to chciała się spotkać) ? WTF? :O Ale fajnie, fajnie :D
OdpowiedzUsuńJimmyK
- Wyczuwam jakiś spisek tej dziewczyny ;>
Ta laska jest podejrzana... A tak w ogóle świetny prolog :D
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog, ale serio - ta laska jakaś dziwna xD
OdpowiedzUsuńJack jest super, a dziewczyny mają rację laska coś knuje :P
OdpowiedzUsuń