- MARGARET! Idziesz czy nie, do cholery?! – drąc się, wparowałam do salonu… I stanęłam na progu jak wryta.
Wysoka dziewczyna o blond włosach, w stroju bojowym, siedziała po turecku na podłodze i pochylała się nad talią tarota. Za nią, w kominku palił się ogień.
- Cicho, bo mi aurę rozproszysz! – syknęła i zaczęła dłońmi zataczać kręgi nad kartami. – Jaki czeka nas los? Jak potoczy się nasza misja? Karty, przemówcie do mnie! – zaczęła kołysać się w przód i w tył, a brzmiała, jakby była naćpana.
Przecież rozmawiałam z nią! Tłumaczyłam, że jest Nefilim, jedną z nas… Nie docierało do niej, że nasza rasa nie bawi się w takie rzeczy, bo Nocni Łowcy to realiści i nie ma dla nich czegoś takiego jak magia tarota, czy wróżenie z fusów i szklanych kul.
Swoim zachowaniem przekraczała wszelkie granice normalności… O ile jakiekolwiek miała.
Ruszyłam w jej stronę szybkim krokiem, po drodze chowając za pas na plecach mój ulubiony miecz. Stanęłam przed nią na lekko rozstawionych nogach.
- Zaraz ja do ciebie przemówię, jak nie ruszysz dupy. – moje zirytowanie sięgało zenitu. W tym stanie mogłam zrobić coś, czego później pożałuję.
- Błagam, bądź cicho. Próbuję nawiązać połączenie… - Margaret zmarszczyła brwi i sięgnęła po jedną z kart.
Zacisnęłam zęby, ukucnęłam i zgarnęłam w ręce całą talię. Chwilę później karty podsycały ogień w kominku.
Podobne akcje zdarzały się średnio trzy razy w tygodniu, ale to już wykraczało poza wszelkie granice. Nie wiem, co się stało tej dziewczynie w dzieciństwie, ale jak widać, uraz pozostał do dzisiaj.
Blondynka zerwała się z miejsca i trzasnęła mnie czymś w głowę.
- Karty cię przeklną! – zaczęła krzyczeć i latać wokół mnie jak poparzona. Nie wiedziałam, jak zareagować. Totalnie mnie zamurowało. TAKIE COŚ działo się po raz pierwszy. Oberwałam kolejny raz. – Zobaczysz! Dopadnie cię klątwa! – gdy szykowała się do następnego uderzenia, chwyciłam ją za nadgarstek.
- Skończ! – warknęłam i wyrwałam jej z ręki przedmiot, który przypominał bat, tylko miał kilka krótkich rzemyków. – Zacznij się leczyć, idiotko! Jesteś Nocnym Łowcą, a nie jakąś psychiczną babą wróżącą z kart! – gdy spojrzałam jej w twarz, nie wytrzymałam. Poczułam w gardle ucisk, a po chwili wybuchłam tak głośnym śmiechem, że Margaret odskoczyła ode mnie.
- Dobrze się czujesz? – patrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem, a ja walczyłam o oddech. Nie mogłam uwierzyć, że przyjaźnię się z taką wariatką i znoszę jej wybryki. Osoba mniej cierpliwa i akceptacyjna na moim miejscu już dawno by ją zabiła. Miała szczęście, że trafiła na mnie… i skończyła dopiero 18 lat. Istniała jeszcze szansa na to, by ją „ułożyć”. Najwidoczniej ostatnia.
Wyprostowałam się i przez chwilę wstrzymywałam powietrze. Gdy miałam pewność, że nie zacznę się ponownie śmiać, zrobiłam wydech.
- Oddaj telefon. – wyciągnęłam w jej stronę rękę.
- Czemu?
- Wolę, byś w czasie walki nie czuła pokusy dzwonienia do wróżek z zapytaniem, jak zabić demona. – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i chowając jej telefon do kieszeni, ruszyłam w stronę wyjścia – Chodź, wariatko. Trzeba zabić parę demonów.
Klaudia_W
Nawiedzona koleżanka :D Coś czuję, że twoja też wciągnie się w to całe ,wróżenie':)
OdpowiedzUsuńJimmyK
Hahaha kocham twoje teksty:)
OdpowiedzUsuńHahaha :D Świetny jest ten prolog :D Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały
OdpowiedzUsuńOMG ;O Uśmiałam się, jak nigdy. Bardzo mi się podoba, na pewno będę z niecierpliwością czekać na Twoje party :)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Już lubię główną bohaterkę :D
OdpowiedzUsuńZabawny prolog :) Też lubię twoją bohaterkę :D
OdpowiedzUsuńHahaha nie mogę!!! Hahah świetne!! Ten tarot <3333 Hahahahahahahaha
OdpowiedzUsuń~DS