Już następnego dnia powiedziałam o wszystkim Chrisowi. Zdziwiło mnie, że poparł mój pomysł. Przez chwilę stałam z rozdziawioną buzią, ale chłopak umiał mnie zaskakiwać. Więc pełna szczęścia, spytałam się, kogo najlepiej wybrać na początek. Jego odpowiedź prawie zwaliła mnie z nóg. Bynajmniej nie ze śmiechu.
-Może na początek półdemona?
-A dlaczego akurat jego?- spytałam.
-Mam kogoś na oku. Śledzę ją od jakiegoś czasu.
-Ją? Powinnam być zazdrosna?- zaśmiałam się, żeby ukryć że odpowiedź naprawdę ma dla mnie znaczenie.
-Przestań. Wiesz że nie.- lekko się uśmiechnął.
Nowość. Czyli jednak mam na niego dość duży wpływ. Od jakiegoś czasu próbowałam nauczyć go ludzkich zachowań- współczucia, czułości, radości i tym podobne. Ale nie wychodziło mi, a on stwierdził że nigdy mi się to nie uda.
-To czemu ją śledzisz? Oświeć mnie.- trochę się wkurzyłam. No halo, to ja jestem jego dziewczyną... Mam prawo być zazdrosna!
-Dziewczyna prowadzi śledztwo. Ostatnio zabito jakąś dziewczynę. Więc pomyślałem, że może wpadła na twój trop czy coś. Od tamtego czasu ją obserwuję.
-Nie sądzisz może, że porwanie takiej detektyw od razu rozniesie się po mieście?
-Tak właśnie sądzę. Dlatego obserwowałem także jej brata.
-Brata?- zaciekawiłam się.
-A i owszem.- pokazał zęby w parodii uśmiechu.- Michael Ramirez. Tak 27 lat na oko. Typowo hiszpańskie rysy. Ciemnowłosy, ciemnooki, dobrze wysportowany.
-To chyba o niego powinnam być bardziej zazdrosna.- parsknęłam śmiechem.
-Cicho.- warknął.
-Dobra, ale co mi da wygląd?
-Pracuje w agencji reklamowej na Manhattanie. Mieszka z szanowną panią detektyw Reiną Ramirez.
-Człowiek?
-Człowiek.
-Siostra półdemon?
-Nie pytałem.- odpowiedział luźno.
-No dobra...-zaczęłam intensywnie myśleć.- Na pewno nie możemy go porwać w domu. Ani w pracy. Zbyt dużo ludzi. Czyli gdzieś pomiędzy.- złapałam się za głowę i usiadłam.- Czyli trzeba wszystko zaplanować. Pomiędzy... gdzie to może być. Wsiada w taksówkę? Pewnie nie.- mamrotałam do siebie.- Czyli porwanie go samochodem nie będzie możliwe. Poza tym cholernie trudne. Ten plan trzeba odrzucić na początku. Autobusem ani metrem zapewne też nie jeździ. Czyli wraca pieszo. Albo ma własny samochód.- sama sobie się dziwiłam, że tak dobrze mi idzie.
-Skończ.- przerwał mi. Spojrzałam na niego bykiem.
-Co? Bardzo dobrze szło mi zabawianie się w stratega.
-A może byś się ze mną skonsultowała?- warknął.
-No proszę, słucham cię.- powiedziałam tym samym tonem.
-Jeździ do pracy samochodem. Aż na Brooklin. Mamy całe kilometry trasy na złapanie go.
-Samochodem! To będzie wyzwanie.- ożywiłam się.
-A może by go złapać kiedy wychodzi z biura, jeszcze przed wejściem do samochodu. Będzie najłatwiej. Mała możliwość, że ktoś nas zobaczy. Będzie sam.
-Nudaa
-To sama coś wymyśl.- warknął zdenerwowany.
-Dobra. Słuchaj...-powiedziałam z entuzjazmem.
**
W końcu stanęło na planie Christophera. Zbyt wiele niedociągnęć zauwazył w moim. A potem się wyśmiewał. Dupek. Kochany dupek. No więc staliśmy przy samochodzie i spokojnie rozmawialiśmy, żeby nie budzić podejrzeć. Gdzieniegdzie śmiech, lekki uśmiech, zalotne spojrzenie. Ale nawet teraz Chris nie potrafił się zaśmiać. Nic.
Zaraz Michael powinien skończyć pracę. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze trzy minuty. Zaczynałam się powoli stresować. Pierwszy raz robiłam coś takiego- strasznego ale jednocześnie podniecającego. Jeszcze jedno spojrzenie na Chrisa, które dodało mi odwagi.
Wyszedł. Porozumiałam się wzrokiem z chłopakiem. Zaczęło się. Chris schował się gdzieś za samochodami, a ja ruszyłam w stronę bruneta. Nieśmiały uśmiech i już był mój. Ciekawa byłam dlaczego nie ma dziewczyny. No ale to teraz nie jest najważniejsze, skarciłam się w myślach.
-Hej, przepraszam. –spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaraz się wyprostował i uśmiechnął zalotnie.
-Słucham?
-Samochód mi się zepsuł, mógłbyś mi pomóc?
-Jasne.
Podeszliśmy do mojego czarnego kabrioleta.
-Zupełnie nie wiem co zrobić. Nie chcę zapalić.- udawałam idiotkę. I bardzo dobrze mi to szło! Cholera.
-Zajrzę pod maskę.- jak powiedział tak zrobił. Wpatrywałam się z udawaną fascynacją na jego zręczne palce. Naprawdę był niezły! Chris się wścieknie.
-Wszystko wydaje się w porządku.
-No nie wiem, sam zobacz, nie odpala się.- zrobiłam dziubek. Niczego się nie spodziewa.
Wsiadłam do wozu a on od strony pasażera. Zapaliłam silnik.
-Działa, może po prostu źle włączyłaś.
-Ale ze mnie gapa.- zaśmiałam się i położyłam mu rękę na udzie. Spojrzał mi w oczy. Ależ on miał piękne oczy!
W tej chwili Christophe podbiegł do samochodu, wsiadł do niego z tyłu po stronie pasażera, zamknął drzwi i włączył zamek drzwiom Michaela. Zdezorientowany chłopak zaczął się rozglądać.
-Kim ty do cholery jesteś?- krzyknął do mojego chłopaka.- I co się tu dzieje?
-Cicho!
Szybko wyjechałam z parkingu i wjechałam na ulicę.
-Zatrzymaj samochód!- krzyczał.
Zdenerwowałam się i dodałam gazu. Chris walnął naszą ofiarę w tył czaszki, przez co stracił przytomność.
-Żałujesz, że to zrobiłaś?- spytał.
-Jeszcze nie.- odpowiedziałam i skręciłam w uliczkę prosto do naszego domu.
**
Jeśli porwanie wydawało się łatwe, to to co po nim nastąpiło na pewno takie nie było. No bo przeniesienie nieprzytomnego dwudziestosiedmio latka z samochodu – najpierw go z tamtąt wyrzucenie- do domu- wniesienie go po schodach wejściowych, a potem do piwnicy- naprawdę nie jest byle czym. Chwilę później wszedł Chris oznajmić, że już związał naszego więźnia.
Jeszcze przed porwaniem wysłałam list do Reiny. Zebrałam się w sobie i wyszłam z domu.
Miałyśmy się spotkać w Pandemonium. Czekałam już na nią. Szczerze, to byłam ciekawa, czy w ogóle się pojawi. Usiadłam przy stoliku za cienkim przepierzeniem. Chciałam mieć minimum prywatności. Minimum.
Ktoś wszedł do mojego boksu. Pani detektyw. Rozpoznałam ją ze zdjęć, które pokazał mi Chris. Spojrzała mi w oczy, czego się nie spodziewałam.
- Dostałam twoją wiadomość – powiedziała bez żadnych ogródek.
- Co za ulga – odparłam z sarkazmem.
- Dlaczego spotkałyśmy się akurat tutaj? Mogłaś wybrać inne miejsce – rzuciła. – Na przykład moje biuro.
- Lubię publiczne miejsca. –skłamałam. W swoim biurze mogła czuć się bezpieczniej i pewniej, co na pewno by mi nie pomogło.
- Strasznie jesteś skryta – mruknęła.
- Nie przyszłam tu o tym gadać. Znasz już cel mojej wizyty, nieprawdaż ?- niemal warknęłam.
- W liściku napisałaś, że został porwany. Rozumiem, że przez ciebie. Nie rozumiem tylko dlaczego. –zapytała głupio.
- Zauważyłam, że śledzisz mnie od jakiego czasu. Domyślasz się, że to ja zabijam. Nie chcemy, żeby to wyszło na jaw.
- My? To jest was więcej? – zainteresowała się nagle. Cholera!
- To naprawdę nie jest twoja sprawa. Zaraz przestanę być miła.
- To jest moja sprawa – powiedziała z mocą. – Masz mojego brata, choć nic takiego ci nie zrobił.
- Nie znasz powiedzenia „Po trupach do celu”? –naprawdę zaczynała mnie irytować.
- Chcesz go zabić? – zapytała zszokowana. Widziałam jak jej twarz wykrzywia przerażenie.
- Jeśli będzie taka potrzeba.
- Czyli co mam według ciebie zrobić? Dać sobie z tym spokój? Pozwolić ci dalej zabijać niewinnych ludzi i inne stworzenia? – Jakby to nie było oczywiste.
-Też byś tak robiła, gdyby spotkało cię to co mnie - powiedziałam z żalem.
Zmarszczyła brwi. Ona naprawdę nic nie rozumiała. Gdyby straciła rodzinę tak jak ja, inaczej podeszłaby do sprawy. Owszem, chciałam zemsty za wyrządzone mi krzywdy i nie wahałam się przed niczym. Nawet zabijaniem.
- Co mam zrobić żebyś oddała mi brata w jednym kawałku?
- Wszystko co ci powiem. –palnęłam.
Jeszcze bardziej uniosła brwi. Czy ja wyglądam na wariatkę?
Pochyliła się do przodu i spojrzała mi w oczy.
- Wszystko?
- Jak bardzo kochasz brata? –powinnam zadać sobie to samo pytanie. Jak bardzo zakochałam się w Michael’u? I jak ja sama kocham swojego brata? Z pewnością zrobiłabym dla niego wszystko.
-Idiotyczne pytanie. –powiedziała. Oczywiście że idiotyczne, ale przez to zaczęła się nad wszystkim głębiej zastanawiać.
- Bardziej od siebie samej. –słodkie. Aż za bardzo.
- To już chyba znasz odpowiedź. –stwierdziłam.
Osunęła się ciężko na siedzenie. Patrzyłam jej twardo w oczy. Ona miała brata, miała rodzinę. Ja nie. Nigdy nie byłam złym człowiekiem. Ale zwykłe przeprosiny z jej strony nie wystarczą. To niestety nie przywróci życia moich rodziców.
- Słuchaj, może załatwimy to tak. Oddasz mi brata, ja nie będę się mieszać w twoje sprawy i będzie po sprawie, co?
Szczęka mi opadła i teraz zwisała sobie wesoło, ale szybko się ogarnęłam.
- Mylisz, że uwierzę? Nie będę miała karty przetargowej. –prychnęłam.
- Nie sądzisz chyba, że jeśli dam ci słowo, że zostawię to w spokoju, to od razu je złamię, co? Moje słowo honoru ci nie wystarcza?
- Ludzie z honorem to w tych czasach rzadkość. –Prawda.- A na szali stoi nasze życie. Nie zrobię tego.
Wyglądała na bardzo zdenerwowaną.
- Do czego właściwie potrzebny jest ci mój brat? Jesteś Nocnym Łowcą. Nie wolno wam zabijać ludzi. Poza tym, Michael jest zwykłym człowiekiem nie demonem. Niczego nie zyskasz na jego śmierci.
- Nie obchodzi mnie to całe Clave i jego zasady. Każdy Nocny łowca jest moim wrogiem.
- Jeśli przysięgnę, że będę trzymać się od tego z daleka, uwolnisz Michaela? – spytałam z nadzieją.
-Wkrótce będziesz mi potrzebna. Wtedy zwrócę się do ciebie po przysługę. Jeśli ją spełnisz, oddam ci brata. –stwierdziłam.
- A jeśli nie? –zaczynała się stawiać.
-Już nigdy go nie zobaczysz.
Wstałam i nawet na nią nie patrząc, wyszłam z klubu. Potrzebowałam odetchnąć. Liczyłam na jakąś histerię, a ona podchodziła do tego z zimnym wyrachowaniem. Może aż tak bardzo nie zależało jej na Michael’u?
**
No więc kiedy już wróciłam, położyłam się na kanapie na brzuchu w salonie i miałam wszystko w dupie. Ale tylko przez chwilę.
Teraz nie wiedziałam co zrobić z moim więźniem. Chyba powinnam przeczytać poradnik „Młodego złoczyńcy” czy cos takiego. Może byłoby tam opisane jak torturować. Jakieś nie wiadomo jak wymyślne techniki. A może coś takiego istnieje? Trzeba sprawdzić...
Potrząsnęłam głową, chcąc odgonić głupie myśli. Ogarnij się, krzyczałam w myślach. Prawie się spoliczkowałam. Dobra dobra, przeanalizujmy wszystko. Odwróciłam się na plecy i zaczęłam wyliczać na palcach. Jeden- porwanie Michaela. Dwa- zastraszenie wielkiej pani Raminez. Trzy... No dobra, to już by było wszystko z mojej palcowej listy.
Christopher szamotał się po kuchni i robił straszny hałas. Dobra, ale jaki był główny cel tego uprowadzenia? Na tym powinnam się skupić. Czyli pokazanie tej całej detektyw kto tu rządzi. Najważnejsze pytanie: Kto? Ja! I moje wielkie, przerośniete wręcz ego. A więc co zrobić? Nagrać filmik z jego krzykami, poleje się krew, dziewczyna się zapłacze za bratem- zbyt pospolite. Wyglądała na twardą. Taka zimna, aż nieludzka. Byłaby bardzo dobrym sprzymierzeńcem. Zadzwonić? Nie, nudne. Poza tym będzie mogła nas namierzyć przez telefon. Nie byłam głupia, znałam się na dzisiejszej technologii. Albo może mu uciąć palca i wysłać? Brutalne, ale skuteczne. Musiałam przecież jakoś ją złamać.
Sięgnęłam po pilota, co okazało się nie lada wyczynem, gdyż leżał na końcu pokoju, a ja nie zamierzałam wstawać, chodżbym się miała czołgać. Kiedy w końcu mi się udało, wróciłam na poprzednią pozycję i włączyłam magiczne pudełko zwane telewizorem. Znowu leciały jakieś durne seriale, ale musiałam się odprężyć. Nie wyszło mi, bo jak patrzyłam na te sztuczne barbie to mi się rzygać zachciało. Ludzie, ja bym to lepiej zagrała! Szybko wyłączyłam grające pudło i rzuciłam pilotem, tak że wylądował na końcu pokoju, w tym samym miejscu z którego go ściągałam.
Z dołu usłyszałam zduszony krzyk. Nasza mała zabaweczka wreszcie się obudziła. Co on sobie drzemkę urządził? Przecierz Chris nie mógł go walnąć aż tak mocno. Kolejny krzyk. Znaczy jęk. Czy cokolwiek wydają faceci, kiedy są związani i zakneblowani.
Stwierdziłam że zejdę na dół. Ale nie będę mówić z cienia, jak na horrorach, po prostu mu się pokaże. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wyszłam przed nim z cienia a jego zamurowało. Po chwili jednak zaczął się wyrywać coraz bardziej.
-Nie sądzisz że to bez sensu? Nocny Łowca nie zdołałby się z tego uwolnić. A co dopiero jakiś człowieczek.- wyjęłam mu z tych jędrnych ust chustkę.
Nie przestawał. Westchnęłam i usiadłam na schodach, podpierając brodę na dłoni i patrząc na jego daremne wysiłki.
-Tylko się zmęczysz.
-Dlaczego to robisz?- warknął.
-Dlaczego? Bo Clave zabrało mi rodziców. Bo mój brat odszedł zabierając siostrę. Bo jestem skrzywdzonym przez los dzieckiem. Bo twoja siostra wpadła na mój trop.
-Twój trop... ? A dlaczego?
-Bo zabiłam.
-Za... zabiłaś?- wyjąkał.
Wyglądał tak niesamowicie uroczo, że aż nie usłyszałam pytania, patrząc mu w te piękne oczy.
-Owszem.- odpowiedziałam po chwili.
-Dlaczego?!
-Dlatego że ze mną zadarła. Zadajesz głupie pytania. Po co to robisz, dlaczego? Nudaa. Porozmawiajmy o tobie.- palnęłam.
-O.. o mnie?- był coraz bardziej przerażony. Westchnęłam głośno.
Usłyszałam kroki na schodach i zaraz zobaczyłam mojego ukochanego schodzącego z różnymi ciekawymi przedmiotami. Batem, mieczem, nożem. No wiecie, tym czy można kogoś skaleczyć, zabić, jak kto woli. Przyszedł w odpowiedniej chwili, bo już zaczynałam się na niego niemal ślinić.
Zaczęłam mamrotać sama do siebie. Głównie przekleństwa. Co się ze mną działo, przecież miałam chłopaka! A on siostrę która chce mnie złapać. Taki związek nie miałby szansy przetrwać.
Związek? Głupia krowo, krzyknęłam do siebie, nie zakochuj się w nim. Jest tylko ładny, to wszystko. Przy nim nie będziesz bezpieczna. To twój chłopak ci je da.
Zaraz zacznę krzyczeć. Z jednej strony rzuciłabym się na niego i zaczęła całować, a z drugiej chciałam go jak najszybciej zabić. Od tak, dla własnej przyjemności.
Wybrałam trzymanie się tego drugiego planu. Był zdecydowanie lepszy.
Christopher patrzył na mnie niecierpliwie.
-Masz może jakąś książkę „Mój pierwszy raz. Tortury dla początkujących” ?- palnęłam.
W jego oczach dojrzałam niecierpliwość i politowanie.
Kiedy na Michaela spadło pierwsze uderzenie batem, potwornie krzyknął. Demon rozciął mu koszulkę i zostawił na plecach okropny czerwony ślad. Uderzył mocniej. Pojawiła się krew, a we mnie zaczęło buzować. Byłam w swojej skórze. To jak jedzenie słodyczy, nigdy nie ma się dość. Ale kiedyś trzeba skończyć. Jeszcze nie teraz.
Patrzyłam na ruchy chłopaka, uczyłam się od niego. Raz podał mi bat i nawet zaproponował miecz, ale się nie zgodziłam. Jeszcze za wcześnie.
Może jutro. Albo pojutrze. On nigdzie nie ucieknie. Nawet nie pójdzie. Chyba że z krzesłem na plecach uda mu się wyważyć żelazne drzwi, przebić przez kilka pokoi nie budząc nas, otworzyć drzwi wejściowe i zwiać z podwórka, co jest niemożliwe.
Od kiedy go tu sprowadziliśmy, w domu zrobiło się mroczniej. Dlatego powinnam chyba zdjąć różowe firanki z okien i przemalować dom na czarno. Z czerwonymi dodatkami. Tak jest bardziej zmysłowo. A może założyć kraty i zawiesić łańcuchy? Tak jak w średniowiecznych zamkach. I sztuczne pajęczyny. Nie chcę tu prawdziwych pająków, blee!
Tylko co by było gdyby Sonia wróciła? Znaczy, pomijając to że Nicholas nigdy się na to nie zgodzi, jeśli zastanie dom w takim stanie.
Weszłam na górę, rozmyślając nad moim podekscytowaniem związanym z krzykiem. Skąd mi się to wzięło? Przecież byłam normalnym dzieckiem mającym swojego ulubionego misia i zachwycającym się każdym motylkiem. Po śmierci rodziców było trochę ciężko, ale dałam sobie rade.
Chris poszedł za mną.
-Musimy pogadać.- stwierdził.
Nie wróżyło to niczego dobrego. Znaczy jak normalny człowiek mówi coś takiego, możesz spodziewać się kłopotów- zwiększenia podatku, śmierci staruszka, choroby najbliższych, ewentualnie brak prądu przez trzy dni. Ale jeśli mówi to demon, chyba możesz zacząć już uciekać, gdzie pieprz rośnie. Ja nie uciekłam. Wiedziałam że mimo wszystko mój chłopak ze mną zostanie. Nie pomoże, ale będzie, a to najważniejsze.
-Wiem co myślisz.-powiedział.
Oj, uwierz mi kotku, nie wiesz.
-No to którą pozycję chcesz przetestować? –spytałam zalotnie.
-Ogarnij się. Chodzi mi o torturowanie.
Wątpię że wiesz, co dzieje się w mojej słowie, pomyślałam żałośnie.
-Więc?- zapytałam.
-Nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego Lucyfer chciał cię zabrać?
-Pakt rodzinny. Stare nudy.
-Ale dlaczego się tak tobą interesuje? Dlaczego przekazał ci swoje moce? Dlaczego ci UFA?
DziejeSie
Mimo, że mroczne, w paru miejscach się uśmiałam :D
OdpowiedzUsuńChcę już 3 rozdział! :(
JimmyK
O FUCK zajebisty rozdział :D Też chcę 3.! Trzeba będzie chyba kolejkę ustawiać.
OdpowiedzUsuńNIENAWIDZĘ CHRISA >.<
ale zajebisty rozdział! :) normalnie jak z prawdziwej opublikowanej książki :) strasznie podobała mi się tu Sylvia i jej niejednoznaczny charakter. ciekawe czy coś wyniknie z jej zauroczenia Michael'em ;) Chris, wredota jedna. GIŃ!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, rozwaliły mnie pomysły na tytuły dla książek dla początkujących xD Bohaterka ma chyba psychozę zaawansowaną, co sprawia, że chce się już wiedzieć co będzie dalej i co jeszcze wymyśli :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, s Sylvia to taka zagubiona, niezdecydowana wariatka. Lubię ją :) Bieeedny Michael, a Chris niech ginie, menda jedna xD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Biedny Michael... :D
OdpowiedzUsuń