sobota, 1 września 2012

Emily Rout - Prolog



  Zanim dowiedziałam się o tym, że jestem czarownicą, byłam całkowicie zwyczajną dziewczyną, która marzyła o tym samym, co reszta pustych panienek. Ogromy dom z werandą, otoczony równie wielkim placem. Kilkoro służących na każde moje skinienie, mała gromadka uroczych dzieci, jak i mąż o takiej posadzie, by nikt w okolicy nie dorównywał mi bogactwem.

  Teraz jednak moje życie całkowicie nie przypominało tego, którego kiedyś chciałam.
  Spojrzałam w dół na ulicę, na parę obściskującą się w starym, zardzewiałym samochodzie. Nikogo prócz nich nie było.
  Wskoczyłam na parapet i upewniając się, że nikt mnie nie zauważy, zeskoczyłam z drugiego piętra. Zanim się obejrzałam, stałam twardo na nogach, jakbym skakała z ostatniego schodka, a nie z drugiego piętra.

  James był dla mnie ideałem. Starszy ode mnie o ponad dziesięć lat, z dobrze prosperującą firmą rodzinną. Gdy ogłoszono nasze zaręczyny nikt nie mógł uwierzyć, jak ktoś taki jak on chciał mnie, zwykłą dziewczynę, córkę jednego z jego pracowników.
  Moi rodzice od razu zgodzili się na ślub, chociaż William, mój brat, od samego początku nie polubił James'a. Byłam zbyt za bardzo zauroczona sposobem, w jaki się uśmiechał, blond włosami, które zaczesywał do tyłu i jasnymi, błękitnymi oczami by zwracać uwagi na gadaninę brata.
  Widziałam, jak inne dziewczyny pękały z zazdrości, gdy nadszedł dzień naszego ślubu. Pamiętam go jak przez mgłę.
  Intensywny zapach perfum, którymi pachniała moja suknia ślubna. Najdroższa suknia, którą kiedykolwiek widziałam, nosiłam - wyszywana diamentami, niewygodna i obcisła, a mimo to czułam się tak, jakby dodawała mi skrzydeł.
  Ogromny ogród przystrojony był białymi kwiatami i pełny gości, którzy zazdrośnie zerkali w moją stronę, gdy szłam przejściem między białymi ławami, w stronę podestu, gdzie czekał na mnie James z drużbą, moim bratem, pastor i moja druhna, której nawet nie znałam.
  Byłam w połowie drogi, gdy nagle ojciec, który prowadził mnie do ołtarza, stanął gwałtownie i pchnął mnie na ziemię. Gdy upadłam na nią, uderzyłam głową o róg ławki tracąc przytomność.
  Gdy obudziłam się, zobaczyłam na sobą ciemnogranatowe niebo.   Głowa pulsowała mi, gdy chciałam się unieść.
- Nie ruszaj się, Em. - usłyszałam niedaleko siebie głos Willa.
  Mimo to uniosłam się na łokciach i spojrzałam na siedzącego na trawie koło mnie brata. Brązowe włosy opadały mu na oczy, które wpatrzone miał w dal. Spojrzałam tam gdzie on i zobaczyłam Most Brooklyński i miasto rozprzestrzeniające się za nim.
- Nowy Jork. - powiedziałam sama do siebie z niedowierzaniem. - Ale jak? Co się stało?
- To wszystko było iluzją, Em. - zaczął Will, nie patrząc na mnie. - James tak naprawdę jest Wielkim Demonem, który odbiera moc czarownikom przez skomplikowany rytuał, który miał się odbyć zamiast ślubu. Podejrzewałem go o spiski z demonami, ale nie to, że jest jednym z nich. W ostatniej chwili zobaczyłem, jak całe przyjęcie zaczynają otaczać demony, jak goście, którzy byli iluzją, zaczęli rozpływać się jak mgła. Podbiegłem do ciebie w chwili, gdy ojciec pchnął cię na ziemię i zasłonił własnym ciałem. Gdy chciałem cię podnieść i uciec gdzieś, by bezpiecznie stworzyć portal, James się na nas rzucił. Zasłonił nas pół człowiek-pół demon i kazał uciekać. Nie mam pojęcia kto to był, ale dzięki niemu żyjemy.

  Zaśmiałam się na wspomnienie mojej reakcji, gdy to usłyszałam. Później, z czasem, zaczęłam w to wierzyć. Odkryłam, że jestem czarownicą. Wraz z Willem zaczęliśmy nowe życie, daleko od starego, bez rodziców, tych przybranych, którzy oddali za nas życie. Kiedy doszły nas słuchy, że James nie życie, byliśmy spokojni. Zaczęłam naukę używania swojej mocy, by później zarabiać dzięki niej. Porzuciłam dawne życie i marzenia by zostać tym, kim jestem teraz.
  Zabójczynią na zlecenie.
  Dlaczego wybrałam stronę zła?

  Zatrzymałam się na chodniku i spojrzałam na ciemną uliczkę, w której końcu stał oparty o ścianę mężczyzna. Wolnym krokiem podeszłam do niego i stanęłam przed nim.
- Nocny Łowca, Andrew Boune, masz na to dwa dni. - powiedział, patrząc na mnie błyszczącymi, ciemnymi oczami spod kaptura. Podał mi czarną kopertę i rozpłynął się w powietrzu.
  Otworzyłam ją i zobaczyłam w niej plik wielu banknotów i zdjęcie młodego chłopaka o blond włosach.

  Dlaczego?
  Bo podoba mi się. Ten dreszcz adrenaliny i chwila zapomnienia.  Władza nad życiem innych.
  Ave Atque Vale, bracie.

  JimmyK

8 komentarzy:

  1. Wow O_O Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi się wydaje, że ten James to żyje, tylko się ukrywa ;P Prolog bardzo fajny. Można poznać bohaterkę i ją zrozumieć - chociaż trochę;P Czekam na rozdział pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, czekam na więcej!:) Morderca na zlecenie- lubię to :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) Czekam na dalsze rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na więcej zła :P Ciekawa postać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. płatny zabójca, no no :) ciekawe jak to pociągniesz dalej :) podobało mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie się zaczyna. Swietny rozdział :D
    ~DziejeSie

    OdpowiedzUsuń