Darem przeszłości są wspomnienia.
Darem
przyszłości, wiara, że i one kiedyś wyblakną.
Mówią,
że zmiany są dobre…
A
co jeżeli to życie, to one sprawiają, że stajesz się zły?
Ciemne
cztery ściany, to właśnie ją otaczało. Ciepły i przytulny pokój
przybrał dziwnie mroczną postać. Meble oświetlone wyjątkowo
jasną poświatą księżyca rzucały na ściany upiorne cienie.
Catrine
leżała na łóżku, wciągnięta w wir własnych dziecięcych
rozmyślań. Jedynym dźwiękiem słyszanym w jej pokoju, a może
nawet i w całym domu, było skrzypienie kołowrotka zamontowanego w
klatce jej chomika, Fredzia. Srebrzysty dywan, którym była
wyścielona podłoga jej pokoju, wyglądał jak piasek na nocnej
plaży. Niebieska pościel zmięta pod ciężarem ośmiolatki
przypominała fale na wzburzonym morzu.
Jej
ciemne, splątane włosy, rozrzucone po całej poduszce, wyglądały
jak wodorosty kołyszące się na dnie oceanu. Oczy dziewczynki były
zamknięte, a twarzyczka wyrażała błogi spokój.
Cat
skrzywiła się z niesmakiem, gdy po całym domu rozniósł się
dźwięk telefonu jej ojca. Nieznana dziewczynce piosenka właśnie
dochodziła do refrenu, gdy sygnał się urwał i w domu zadźwięczał
głos jej matki odbierającej telefon.
Suzanne
Valentine była piękną kobietom. Oczy koloru rozgwieżdżonego
nieba z małymi przebłyskami srebra wyglądającymi jak gwiazdy,
włosy sięgały lekko poniżej połowy pleców miały odcień
mosiądzu. Na pierwszy rzut
oka
pomiędzy nią, a córką, nie dostrzegało się żadnego
podobieństwa, ale jeżeli przyjrzało się im bliżej widoczne
stawały się takie akcenty jak jednakowe u obu ciemne brwi, czarne i
wyjątkowo długie rzęsy, jak i łagodne rysy twarzy, czy skóra o
odcieniu jasnego kremu.
Dziewczynka
poruszyła się niespokojnie słysząc zdenerwowany i zdecydowanie
podniesiony głos matki. Z tej odległości nie była w stanie
rozróżnić słów. Cat zsunęła się po łóżku, podeszła do
drzwi i uchyliła je lekko. Jedynym plusem posiadania pokoju na
piętrze było to, że można było usłyszeć stąd więcej niż z
innych pokoi, to przez echo niesione prawie pustym korytarzem.
Nagle
usłyszała wyraźnie rozzłoszczony głos ojca.
-
Tak, tak, co się stało? - Dopytywał się ojciec coraz bardziej
podnosząc głos. - Ależ nie, oczywiście.
Catrine
czuła jak w gardle zaczyna rosnąć jej gula. Tata był spokojnym
człowiekiem, no chyba, że w grę wchodziło Clave, wtedy zmieniał
się nie do poznania. W jednej chwili z cichego i spokojnego
przeobrażał się w Nocnego Łowcę gotowego bronić tego, w co
wierzy.
-
Zaraz będziemy na miejscu. - powiedział i rozłączył się.
Z
kim mógł rozmawiać? Z Inkwizytorem? Kimś z instytutu w Nowym
Yorku?
Mętlik
myśli zbierała się w głowie dziewczynki. Nie była taka jak inne
dzieci w jej wieku, po prostu była inna i doskonale o tym wiedziała,
ale jak inna? Czy kiedyś będzie taka jak mama czy tata? Nieugięta,
nieznająca strachu i ograniczeń?
Zawsze
chciała być taka jak oni, pod każdym względem. Byli piękni,
silni i w dodatku całkowicie w sobie zakochani. Pasowali do siebie
jak dwie krople wody.
Z
rozmyślań wyrwały ją kroki, głośne stukanie obcasów na
drewnianych schodach przywróciło ją do trzeźwości.
W
korytarzu pojawiła się mama. Długie włosy miała zaplecione w
ciasny warkocz, który kołysał się przy każdym jej najmniejszym
ruchu. Była ubrana w czarny w strój bojowy. Gdy tylko zobaczyła
córkę na jej czole pojawiła się pionowa zmarszczka.
-
Och, Cat... Co ty tutaj robisz, przecież wiesz, że powinnaś już
spać. - szepnęła wprost do ucha dziewczynki po czym przygarnęła
ją do siebie. - Ja i tata musimy gdzieś wyjść więc… -
powiedziała do córki, ale urwała w połowie zdania i przyjrzała
się uważnie dziewczynce.
-
Mamusiu, - szepnęła dziewczynka. - ja wiem.
-
Ale co wiesz kochanie? - W głosie matki słychać było dystans,
jakby starała się nie zdradzić czegoś bardzo ważnego.
-
Ja.. ja słyszałam jak tata rozmawiał przez telefon i wiem, że
potrzebują was do walki.
-
Och, Cat, ja…- Ale nie powiedziała już nic więcej, bo
dziewczynka rzuciła jej się na szyję
-
Kocham cię mamusiu. - powiedziała, szlochając cichutko.
-
Ja też cię kocham, Catrine. - odparła matka, przytrzymując
dziewczynkę przy sobie.
Po
chwili odsunęła się od niej i wstała, a Cat poszła w jej ślady
i obie weszły do pokoju.
Delikatna
pościel otulała ciało ośmiolatki, gdy obok niej leżała jej
matka. W pewnym momencie Cat zobaczyła, że policzki jej matki
lśnią. To było naprawdę dziwne, bo nigdy wcześniej nie widziała
jak matka płacze. Zawsze miała ją za silną kobietę, a teraz ten
obraz matki zatrzymany w jej sercu zaczął się kruszyć, zmieniać.
Dziewczynka
wyciągnęła przed siebie małą rączkę i starła łzę z policzka
matki.
-
Mamusiu, dlaczego płaczesz? - spytała Cat, znów się przytulając
do matki.
-
Płaczę, bo tak bardzo cię kocham Catrine, i nigdy nie chcę cię
stracić. - powiedziała i delikatnie pocałowała córeczkę w
czoło. - A teraz śpij… - szepnęła i już miała wstawać, gdy
córka złapała ją za nadgarstek.
-
Opowiedz mi bajkę. - Widząc zdziwione spojrzenie matki dodała. . -
Ten ostatni raz, proszę.
-
Dobrze, opowiem ci taką starą legendę, którą kiedyś usłyszałam
od babci. – powiedziała, siląc się na uśmiech. - A więc
powiadali kiedyś, że dawno temu piękna dziewczyna podzieliła swe
serce na trzy części. Wierzyła ona w prawdziwą miłość.
Jedną
część dała swojej umierającej już matce, drugą część oddała
chłopcu, którego ukochała sobie nad życie, a trzecią, tą
najmniejszą część - zamknęła w srebrnej szkatule - do której
klucz przetopiła na dwa pierścienie. Jeden z nich zatrzymała dla
siebie, aby udowodnić, że nigdy nie zapomni o części serca, które
ukryła. Drugi z pierścieni rzuciła hen wysoko w niebo na znak, że
aniołowie nie mogą sprawować pieczy nad wszystkim. Nie dostaną
jej serca, nie odczytają z jej oczu miłości, żalu, czy nawet
gniewu. Bo jej już tam niema, odeszła. I, gdy w końcu przyszły po
nią istoty cienia, zwane mścicielami, i dosięgnął ją sąd
ostateczny, nie bała się utraty czegoś, co ukochała, bo jej serce
było bezpieczne, gdzieś tam. W świecie, w zaświatach, zaświatach
ciemności. Więc, gdy nadszedł jej czas i była gotowa, jej gwiazda
pociemniała, zgasła i spadła.
Mówią, że gdzieś ukryła
pierścień i mapę do szkatuły, a kto ją otworzy ten sprowadzi ją
z powrotem na ziemię.
-
Piękna ta historia mamusiu. - powiedziała Cat otwierając oczy.
-
Wiem, mi też się podoba, ale teraz naprawdę muszę już iść,
tata pewnie już na mnie czeka… - Zastanowiła się przez chwilę,
po czym odwróciła wzrok. - Kochamy cię Cat, kochamy cię bardziej
niż cokolwiek innego na świecie.
-
Ja też was kocham mamusiu.
Patrzyły
na siebie jeszcze przez chwilę, a później trzasnęły drzwi i po
korytarzu znów poniósł się stukot jej butów.
Gdy
tylko matka wyszła z pokoju, Cat podbiegła go okna i patrzyła się
w ciemność roztaczającą się przed domem. Nie musiała długo
czekać, już po chwili dostrzegła przed sobą rodziców. Wyglądali
naprawdę imponująco, cali ubrani na czarno z zapasem broni.
Odwrócili
się tylko na chwilę i spojrzeli w okno jej pokoju, a ona wiedziała,
że jej nie widzą, było zbyt ciemno. Spojrzenie to trwało tylko
ułamek sekundy, ale dla niej mogła być to wieczność.
-
Do widzenia. - szepnęła, jeszcze zanim się odwrócili i zginęli
we mgle niczym dwa anioły cienia.
I
to właśnie wtedy widziała ich po raz ostatni.
Mikusia...xD
Wzruszający :)
OdpowiedzUsuńFajny styl pisania, M :)
OdpowiedzUsuńJimmyK
Ta opowieść mamy jest piękna :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny prolog. Bardzo mi się spodobała ta historia, którą Cat usłyszała od mamy
OdpowiedzUsuńJej, ale smutne :D świetny początek :)
OdpowiedzUsuń