niedziela, 16 grudnia 2012

Ash Lennox - Rozdział drugi


3 miesiące później...

Czekam na niego już pół godziny. Nadal się nie zjawia, a moje ciało już zdążyło skostnieć na mrozie. Wyciągam telefon i wykręcam jego numer. Nie odbiera.
- Cholera! - wykrzykuję w roztargnieniu. Jakaś kobieta przychodząca obok rzuca mi krytyczne spojrzenie, a ja odpłacam jej złośliwym uśmieszkiem. Ruszam biegiem w dół ulicy potrącając po drodze ludzi, którzy wykrzykują w moją stronę soczyste obelgi. Nie obchodzi mnie to i zaczynam biec jeszcze szybciej. Martwię się o niego. Jest dla mnie wszystkim co mam i nie przeżyłabym gdyby coś mu się stało. Zawsze był przy mnie gdy go potrzebowałam, wspierał mnie, ale także trzepał po głowie kiedy miałam głupie pomysły. Jest moim najlepszym przyjacielem. Nie mogę stracić bliskiej mi osoby po raz drugi. Nie dopuszczę do tego, nawet gdyby ceną miało być moje własne życie. Wreszcie docieram do jego apartamentu, a drzwi otwiera mi starszy, siwy kamerdyner. Nawet nie czekam aż mnie przepuści tylko przepycham się obok niego. Wbiegam na schody i ruszam sprintem na piętro. Wielu ludzi dziwi się kiedy wybieram bardziej męczącą drogę, ale ja uwielbiam uczucie pracujących mięśni, krwi buzującej w moich żyłach. Jestem stworzona do pracy fizycznej. Dobiegam do drzwi i wyważam je kopniakiem z półobrotu1. Staję jak wryta nie potrafiąc wykrztusić z siebie ani słowa. Przede mną stoi Kevin i jak gdyby nigdy nic uśmiecha się do mnie, wycierając wilgotne włosy.
- Co, Ash? Zapomniałaś czegoś czy aż tak się za mną stęskniłaś, że nie mogłaś poczekać do naszego spotkania?- chwyta się teatralnie za serce udając poruszonego- Ale wiesz, te drzwi to już mogłaś sobie darować. To już trzecie w tym miesiącu.
- Ty.. Ty..! - warczę, powoli się do niego zbliżając- Co ty sobie myślisz? - dźgam go palcem w klatkę piersiową, popychając w tył – Czekałam na ciebie godzinę, a ty beztrosko siedzisz sobie w domku, moczysz tyłek i myślisz, że to zabawne?!
- Hola, hola! Przepraszam, ale zgubiłem się. Dlaczego na mnie czekałaś, i dlaczego mnie ochrzaniasz? - pyta, patrząc na mnie jakbym urwała się z choinki. Fakt, kiedy byłam dzieckiem zdarzyło się kilka razy, że skacząc po drzewach dość porządnie przydzwoniłam w ziemię, głową również. Ale to nie znaczy, że jest ze mną coś nie halo.
- Czekałam na ciebie godzinę pod 'Kotem Nyan”, zmarzłam w trzy dupy, a ty mnie olałeś mimo, że byliśmy umówieni! I jeszcze się pytasz o co mi chodzi?! - krzyczę już mocno wkurzona.
- Po pierwsze trzeba się było ubrać w ten płaszczyk ode mnie to byś nie zmarzła, po drugie nie olałem cię i nigdy tego nie zrobię, po trzecie byliśmy umówieni na jutro, nie na dzisiaj, a po czwarte gdzie masz ten kalendarz, który również ode mnie dostałaś? - odpowiada.
- Na jutro? Nie, na pewno na dzisiaj... - jestem zbita z tropu. Chociaż może faktycznie jesteśmy umówieni na jutro... - Jesteś pewien?
- Ja- tu wskazuje na siebie- nigdy się nie mylę – uśmiecha się zawadiacko i przytula mnie do piersi. W tym momencie cała złość wyparowuje ze mnie i oddaję uścisk, wtulając się w niego.
- A więc co stało się z płaszczem i kalendarzem ode mnie? - pyta, unosząc mój podbródek.
- Uhmm.. No cóż.. - podnosi brew czując jak zaczynam kręcić się w jego ramionach. - No więc?
- Płaszczyk oddałam Priscilli, a kalendarzyk dotrzymuje towarzystwa temu różowemu boa, które dałeś mi na walentynki.- odpowiadam lekko zmieszana.
To nie tak, że nie doceniam prezentów które od niego dostaję. Po prost Kev ma dość specyficzny gust. Ja lubię czerń i odcienie szarości. On natomiast kocha wszystkie tęczowe barwy, błyszczące rzeczy i inne przedmioty wywołujące u mnie odruch ucieczki. No dajcie spokój! Gdybyście zobaczyli ten płaszcz sami zwialibyście z krzykiem. Wyglądałam w nim jak Wielkanocny kurczak przewiązany wielką, czerwoną kokardą. Może jeszcze koszyk z pisankami do ręki i heja! A kalendarzyk , o którym mówił wcale nie był lepszy... Cały obity był w fioletowe futerko, z którego brokat sypał się na prawo i lewo, a po otwarciu zaczynała grać jakaś debilna muzyczka. Świąteczne okrycie oddałam więc Priscilli, a notes wsadziłam do kartony pod łóżkiem. Zapytacie kim jest owa P.- jest to Nocna Łowczyni, z którą muszę spotykać się co rano i co rano wysłuchiwać, że powinnam zacząć wyglądać jak dziewczyna, a nie jak satanista męczący dzieci i koty. A może to prawda i co? Nie jej sprawa chociaż ona uważa inaczej. Eh..
Kev lekko mną potrząsa, wytrącając mnie z zamyślenia i robi swoją minę nr 5 pt. „Mam plan i nie uciekniesz mi nawet gdybym miał cię związać i zamknąć w szafie”
- No co mistrzu? - pytam, szturchając go zawadiacko w ramię- Na co nasz geniusz zła wpadł tym razem?
- Pomyślałem, że jak już tu dotarłaś z efektownym wejściem smoka to możesz zostać dłużej i się zabawimy...
O nie! Znam ten wyraz twarzy i on nigdy nie wróży nic dobrego, a to oznacza, że pora się zmywać.
- Wiesz, ale ja.. ja, no ten.. nie nakarmiłam rybek! - powoli zaczynam cofać się w kierunku drzwi.
- Nie masz rybek bo twój kocur je zjadł i nawet nie próbuj się wykręcać – mówi głosem, jakby karcił niesforne dziecko, klikając jakiś przycisk pod blatem stolika. W tym momencie rozlega się huk. Nie mija sekunda i już wiem co ten drań wymyślił, żebym mu nie uciekła. Zamontował kraty w drzwiach!
- Niech cię cholera, Gao!

 _____________________________________________________

3 godziny 27 minut i 02 sekundy później..

- Ugh - warczę po nosem wiercąc się na obrotowym krzesełku przy toaletce Keva. Tak, ten facet ma toaletkę! A do tego setki, a może tysiące cieni, kredek, balsamów, kremów, podkładów i innych rzeczy, których nigdy w życiu nie widziałam. A ja siedzę na tyłku od 3 godzin 27 minut i 6 sekund i jestem jego świnką morską. Próbuję poruszyć twarzą, ale mam wrażenie jakby ktoś nałożył mi na nią tonę gładzi szpachlowej. Do tego ledwo otwieram oczy pod grubą, naprawdę grubą warstwą brokatu, tuszu i innych kompletnie zbędnych badziewi. Ta podstępna kreatura zmieniła mnie w "śliczną" barbie o błyszczących loczkach i jeszcze się świetnie przy tym bawiła! Wolę nawet nie patrzeć w lustro wiedząc, że ta pełna zachwytu mina Gao nie wróży nic dobrego, a dodatkowo zobaczenie w siebie w takim stanie mogłoby się skończyć wielogodzinnym wylegiwaniem się na kozetce. Jeżeli on uważa, że coś jest urocze musi to błyszczeć bardziej niż neony w Las Vegas

Zastanawiacie się zapewne dlaczego kocham tego faceta skoro tak mnie wkurza. Owszem, czasami mam ochotę spalić jego całą garderobę i śmiać się przy tym jak opętany szaleniec2. Ale nie zrobię tego bo cholernie mi na nim zależy i nie chcę stracić kolejnego przyjaciela. Myślicie w tym momencie, że jestem naiwną dziewczynką, która kocha faceta bardziej niż swoją rodzinę, znając go zaledwie trzy miesiące. Może i macie rację, i może za to zapłacę w przyszłości, jednak aktualnie nie potrafię żyć bez niego. On zawsze wie co mnie gryzie i potrafi mnie pocieszyć czy rozweselić; jest niczym starszy brat, którego nigdy nie miałam. W jakiś tajemniczy sposób od samego początku połączyła nas nić sympatii i zrozumienia. Sama tego do końca nie rozumiem, ale jestem pewna, że za naszym spotkaniem stały jakieś tajemnicze siły, które splotły  nasze losy ze sobą abyśmy wspólnymi siłami odnaleźli sprawiedliwość.

1Takiego perfekcyjnego wykopu to nawet Jace by mi pozazdrościł ;P
2Na pewno bym tego nie przeżyła w jednym kawałku -koleś, który tuli do snu swój słoiczek z brokatem i skórzane, tęczowe spodnie nigdy by mi tego nie opuścił ;P
Asik955

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz